polub nas - facebook polub nas google+ nasze fimy na YouTube

relacja z rejsu w długi weekend majowy 2016 na s/y piligrim



"Dawno nie pisałam tak żeby ktoś to późnej czytał, jest stres zatem :)

W tym roku weekend majowy rozpoczął się już w kwietniu. Piękna pogoda, ciepło, słonecznie, zielono - słowem Grecja. Odświeżony w Mad Max'ie suchego doku s/y Piligrim przepięknie prezentował się na nabrzeżu gotowy do rejsu.
By nie marnować czasu sobota upłynęła pod znakiem ostatniego sprzątania i dopieszczania urody okrętu, następnie zakupy, zaokrętowienie i czekanie na resztę majówkowej załogi.

Wieczór upłynął na sympatycznej integracji w Tavernie u Vasilisa przy winie i pysznym jedzeniu ;) Niedzielny poranek przywitał nas słońcem :) Aby wykorzystać czas i piękną pogodę, po szkoleniach i innych takich dziwnych rzeczach niezbędnych do bezpiecznego pływania, w wesołych nastrojach i rządni przygód wyruszyliśmy w morze. Ahoj przygodo, kierunek Poros :)
Na morzu chłodny  wiatr pozwolił nam rozkoszować się urokami pływania na żaglach, a Pielgrzym po malowaniu dna nową farbą antyporostową cudownie sunął po wodzie :)


Do Poros przybiliśmy popołudniem. Po zacumowaniu i skosztowaniu wina podanego nam z zaprzyjaźnionej tawerny nadszedł czas na zwiedzanie:
- najpierw genialne lody, 46 smaków - każdy znajdzie coś dla siebie :)
- później wieża zegarowa,
- spacerek po wąskich urokliwych uliczkach i kolacja we wcześniej wspomnianej tavernie.

Przez cały rejs dodatkowego czaru dodawał fakt, że w Grecji akurat trwały Święta Wielkanocne i atmosfera była naprawdę przemiła.
Wieczorem, jak to wieczorem nastąpiła kolejna integracja :) Nasza grupa powiększyła się o kolejne 7 osób i drugi jacht, który dopłynął troszkę później i z którym tworzyliśmy mini flotyllę.
Poniedziałek Wielkanocny okazał się być już nieco chłodniejszy, słońce starało się przebijać przez chmury, więc śniadanie zjedliśmy już na wodzie - było pięknie, a nasz dodatkowy sternik trzymał kierunek: Spetses. 
Wiatry były sprzyjające i znowu mieliśmy okazję zobaczyć jak Pielgrzym (czyli s/y Piligrim) mknie na żaglach. Ku naszej radości i rozpaczy drugiego jachtu (sic!) odpaliliśmy genakera i zaczęliśmy szybko znikać im z oczu ;)



Spetses przywitało nas trochę deszczowo, ale po południu pokazało się w całej krasie i okazało się być uroczym miejscem położonym nad malowniczą zatoczką z pięknym starym portem. Wieczorem zjedliśmy pyszną kolację - stek z tuńczyka czerwonopłetwego (Red Tuna Steak) i sałatka z... sałaty z przepysznym sosem sezamowym.

Kolejny dzień, kolejna przygoda, opuściliśmy piękne Spetses i udaliśmy się w stronę Astros, kolejnego malowniczego miejsca. Tym razem pogoda okazała się być bardziej kapryśna i uraczyła nas krótkim deszczem i silną burzą. Wiatr się wzmógł (do 48węzłów!!),  deszcz zacinał, widoczność marna, wokół błyski i grzmoty. Przygoda, ach przygoda ;) Posejdon po mniej więcej godzinie złagodniał i zwrócił nam słońce ;) Można było rozłożyć żagle i wysuszyć sztormiaki na słońcu.

Astros okazało się być uroczym miejscem. Po południu deszcz ustał, chmury się rozeszły i z radością udaliśmy się na wzgórze by zobaczyć ruiny zamku i rozciągającą się w dal panoramę Zatoki Argolickiej.





Powietrze oczyszczone po deszczu stało się cudownie przejrzyste, a światło wprost genialne do uwieczniania roztaczającego się przed oczami krajobrazu na licznych zdjęciach. Widoki zapierały dech w piersiach :)



Nowy dzień i nowe miejsce, z Astros udaliśmy się do Ermioni. I znowu mieliśmy okazję zasmakować pływania pod żaglami. Ahhhhh..jakie to cudowne uczucie :) Ermioni okazało się być równie piękne co odwiedzane wcześniej miejscowości, wąskie uliczki idealne do spacerów i trochę dziki park zachwycający tak za dnia jak i nocą :)



Następnym przystankiem na trasie naszej wycieczki była Hydra. Piękna wyspa, gdzie samochodu nie uświadczysz, a transport odbywa się na grzbiecie kosiołków (skrzyżowanie konia z osłem :P). Niezwykle urokliwe miejsce :)

I znowu była okazja odwiedzić znajomą tawernę gdzie przyjęci zostaliśmy przez Agnieszkę i Spirosa jak w domu :) Również Hydra zachwyca za dnia i nocą co sprawdziliśmy oddając się spacerom :)

Przedostatni dzień majówkowej wyprawy postanowiliśmy spędzić w malowniczym Vathi, a po drodze nie mogąc oprzeć się pokusie wstąpiliśmy jeszcze na Poros by po raz kolejny zasmakować przepysznych lodów.

Z lodami w rękach i uśmiechami na ustach wskoczylismy na rufę Pielgrzyma i ruszyliśmy dalej. Po drodze jeszcze jedna niespodzianka! Swoją obecnością zaszczyciły nas delfiny :D Popozowały do zdjęć, wywołały mnóstwo radości choć w końcu odpłynęły zgodnie ze swoim kursem ;)



Vathi jest przecudnej urody właściwie wioseczką. Maleńki port gdzie byliśmy jedynymi gośćmi zachwycił nas swą urodą i spokojem. Okazało się również, że miejsce to ma do zaoferowania jeszcze jedną atrakcję w postaci wulkanu!
Zatem ochoczo wybraliśmy się by zobaczyć to miejsce. Znaleźliśmy transport który dostarczył nas do podnóży sławnego wulkanu. Dzielnie wbiegliśmy na szczyt, a tam nad pęknięciem skalnym strzałka z napisem "wulkan" i w sumie tyle... ;o) Jednak nie o wulkan tu chodziło... trud wspinaczki został wynagrodzony przepięknymi widokami, które chętnie uwiecznialiśmy na licznych zdjęciach :)



W drodze powrotnej rozdzieliliśmy się i część załogi wróciła na jacht autem, zostało nas troje i postanowiliśmy zrobić sobie spacer. Spacer bogaty był w piękne widoki, zachód słońca, dodatkowo przyłączyły się do nas dwa urocze pieski, które figlowały radośnie. Spotkaliśmy także stado kóz, ale nie chciały się głaskać ;o)
Po spacerku udaliśmy się wspólnie na ostatnią kolację, a bladym świtem wyruszyliśmy w drogę powrotną do Aten. Grecja pożegnała nas tak jak przywitała czyli ciepło i słonecznie zachęcając do odwiedzenia jej ponownie :)



Proszę tyle się napisałam, a i tak wciąż mam niedosyt, że za mało...
Nie napisałam o przyjaznej atmosferze jaka panowała w odwiedzanych przez nas miejscach. Uśmiechnięci i sympatyczni Grecy pozdrawiający nas słowami " Kalo Pasha" (czy jak to się tam pisze) co miało znaczyć "Wesołych Świąt Wielkiej Nocy", którzy gościli nas w swoich knajpkach, tawernach, restauracjach jak dobrych znajomych częstując nas lokalnymi potrawami i winem (w sumie Jaśka znają tam  i lubią chyba wszędzie) .
Nie napisałam, że nikt nie chce wierzyć, że na Pielgrzymie jest sauna i wszyscy, którzy tylko mają taką ochotę idą ją oglądać, tzw. wycieczki saunowe :)
Nie wspomniałam o wachtach kambuzowych prześcigających się w pomysłach na pyszne śniadanka i lunche, o przepisie na idealne szparagi, o tym ile serca należy włożyć w przygotowanie tzatzik'ów :P
Nie dodałam, że żądni wiedzy pytali i otrzymywali odpowiedzi na nurtujące pytania, że każdy mógł się wykazać stawiając żagle, a nauka płynęła również z obserwacji innych jednostek pływających, cumujących i rzucających kotwicę.
Nie napisałam, że mięliśmy okazję przećwiczyć manewr "człowiek za burtą" na osobistym kapitańskim klapku (przy czy żaden klapek nie ucierpiał) :D
Nie opisałam wieczornych wyjść "po wino" ;)
Nie napisałam, że śmiechom nie było końca :D

I najważniejsze, nie napisałam jakie to wspaniałe uczucie tak płynąć w nieznane na rozłożonych żaglach tak wspaniałym jachtem z tak fantastyczną załogą.
Dla mnie - wolność :)

Ale to już każdy musi sprawdzić sam. Gorąco do tego zachęcam :)
Dobrnąłeś do końca :)

Paulina
Długi weekend majpwy 2016
Git załogantka z Pielgrzyma :o) "




Ta uzywa COOKIES. Więcej informacji TUTAJ
Ortem Sails 2005-2014